sobota, 16 kwietnia 2016

Rozdział 4




Oczami Allison



- Chłopaki musimy pogadać. - weszłam do salonu. - Chodzi o dwie rzeczy. Po pierwsze Nie możemy dłużej u was siedzieć, tylko wam zawadzamy. Po drugie sprawa z Lily. Louis mógłbyś....
- Nie i nie. Zostajecie u nas. Jeżeli będziesz chciała to znajdziesz sobie pracę, ale mieszkać możecie u nas. Prawda chłopcy? - Louis zerknął na resztę. Cieszyli ryje jak nigdy. Przewróciłam oczami, ciągnąc przyjaciela w kont pokoju.
- Louis... - wypuściłam powietrze z ust. - Lily nie może wstać. Powiesz mi co się wczoraj stało w domu?
Stanął nagle jak wryty.
- Niechcący ją przewróciłem ze schodów. - odpowiedział. - Nie chciałem..
- Czy ty cokolwiek wobec niej chciałeś dobrego? - przymrużyłam oczy. - Chłopcy, może mi ktoś pomóc z Lily?
- Ja. - wtrącił się Lou. - I koniec. Co mam zrobić?
- Pomóż jej wstać... - szepnęłam bliska płaczu.



Oczami Lily



Raz, dwa, trzy... Kark mnie bolał jak cholera.Prada siedziała wpatrzona we mnie.
- Jeżeli naprawdę masz choć dobroci w sobie to pomogłabyś mi wstać. - zaśmiałam się. - Dzięki Prada też cię kocham.
Nagle do mojego namiotu wszedł Louis. Prada przyglądała mu się uważnie, ja natomiast odsunęłam się na drugi koniec namiotu.
- Zanim coś powiesz.. - wydusiłam przez łzy. - Nie nie będę cicho. Nie wiem o co ci chodzi, że mnie tak traktujesz. Raz miły raz mnie spychasz ze schodów. Co ja zrobiłam? Tak samo Prada jest dla mnie ważna może zrozumiałbyś...
Brunet nachylił się nade mną i mnie pocałował. Zaczęłam drżeć z przerażenia. Było... miło.
Wiedziałam, że krzyknie, że coś zrobiłam źle.
- Lily... - szepnął. Przeniósł swoje usta na moją szyję. - Lily....
Nie wiedziałam co zrobić. Prada była niewzruszona tym co robił Louis. Nie powiem podobało mi się to.Oderwał się ode mnie.
- Jesteś jeszcze dzieckiem...co ja robię. - szarpnął dresy, wkurwiony wybrzuszeniem.
- Dzieckiem? - przekręciłam głowę. - Za dwa tygodnie mam urodziny...
- Wiesz ile mam lat?
Pokręciłam głową. Louis był przystojny to fakt, ale nie interesował mnie wiek.
- Dwadzieścia-dwa. - odpowiedziałam. Mój wzrok powędrował do jego dresów. Zauważył to od razu.
- Lily o czym ty myślisz? - warknął. Przestraszona, odczołgałam się od niego. Dojrzałam w jego oczach to dziwne uczucie...
- Chodź pomogę Ci wstać. - podał mi rękę. Nie przyjęłam jej. Zaczęłam cichutko płakać.
- Zostaw mnie. - jęknęłam. - Ciągle krzyczysz ja mam dość zostaw mnie już w spokoju.
Wyszedł. Posłuchał się. Chociaż w tej sytuacji.



Oczami Louisa



Wyszedłem. Nie mogłem patrzeć na jej śliczne zielone oczy pełne łez. I to przez moją głupotę. Wkurwiony usiadłem na schodach. Zawiodłem Allison. Zawiodłem chłopców. Ona się mnie teraz boi. Biedne dziec.. dziewczyna.Kobieta. Nie dziecko. 
- Lou.... - warknęła.
- Tak wiem! - wrzasnąłem. - Ona się mnie boi. Co mam zrobić, żeby mi przebaczyła? Co mam zrobić bym mógł się do niej zbliżyć?!
- Podoba Ci się... - wyszeptała. - Tommo. W taki sposób jej nie zdobędziesz.
Złapałem się za głowę. Zjebałem po całości. 
- Ej All patrz. - zawołał Zayn. Podeszliśmy do okna. Za szybą z tyłu ogrodu była Lily z psem. Pomagał jej wstać. 
- Nawet pies lepszy ode mnie.. - załamałem się.
- Nie jaki pies... - Sally przytuliła mnie. - To jest prezent od jej ojca. 
- Allison co to za różnica. - pacnąłem ją w czoło. Zdenerwowana spuściła głowę.
- Nie znasz jej nawet... - zmrużyła oczy. - Może powinieneś ją poznać wpierw. Prosiłam Cię tylko o pomoc...



Następnego dnia oczami Lily


Śnił mi się Lou. Powiedział że przeprasza mnie za wszystko i chce... . Już miałam mu odpowiedzieć ,kiedy Prada wybudziła mnie ze snu. Chwilka... przecież to Louis?!
- Chodź Lily, Zayn zrobił śniadanie czekamy na Ciebie. - Uśmiechnął się ukazując rząd zębów. Ledwo wstałam kierując się z chłopakiem do kuchni. Czekali na nas wszyscy.
- Co tam Li?
- Jak się czujesz Lily?
- Chodź do mnie Lilu. - Harry poruszył śmiesznie brwiami. Zachichotałam dając mu buziaka w policzek. Poczułam wzrok bruneta na sobie. Czułam się dziwnie. Wolałam przemilczeć całą tą scenę. Podziękowałam za śniadanie kierując się do kuchni. Pozmywałam naczynia wychodząc naprędce z mieszkania. Usiadłam na posadzce przy basenie patrząc na wodę. Ładnie tu mają nawet. Wcześniej nie zwróciłam uwagi na takie szczegóły. Nie potrafiłam.
- Lilu? - usłyszałam za sobą. - Mogę się dosiąść?
Za mną stał Harry.
- Jasne.- poklepałam kafelki obok siebie. Loczek usadowił się obok. - O co chodzi Harry?
- Hm.. - zamyślił się. - Opowiesz coś o sobie?
Zaśmiałam się.
- Przepraszam, ale za mało was znam. - przekrzywiłam głowę. - Może jak Allison znajdzie mieszkanie to będziemy się spotykać...
- Własnie.. - podrapał się po głowie, przerywając moją wypowiedź. - Zostajecie u nas.
- Jak to? A-ale.. - zacinałam się. - A-ale Louis..
- On nie jest taki straszny ostatnio przechodzi kryzys...
- Ja się go boję. - wyszeptałam. - Harry ja nie chce spać na dworze.
- Nie będziesz obiecuje. - uśmiechnął się słodko. Odwzajemniłam czyn, przytulając chłopaka.
- Wiesz że jesteś bardzo ładna? - wypalił. Zachichotałam. - Naprawdę. Twoja mama musi być naprawdę śliczna.
- Była. - zaśmiałam się przez łzy. - Hazz zapytasz Louisa czy Prada może wejść do domu?
- Nie nie może. - chłopak stał za nami. - Chyba że ją przeniesiesz na rękach do pokoju, Nie chce, aby mi czegoś nie zabrudziła.
- Okej, umowa stoi. - wypaliłam.




_______________________________________________


Hejo wszystkim! :) Jak wam minęły Święta? :) Mam nadzieję, że dobrze. Dziękuję za wszystkie komentarze , które dostałam do tej pory :) To dużo z waszej strony. 
Czytasz=Komentujesz!
Pozdrawiam serdecznie
RiDa :*